Rozdział 2. Trudna rozmowa

To popołudnie dłużyło się niemiłosiernie. Matka krzątała się w kuchni, jak zwykle pichcąc jakiś obiad. Próbowała nawet namówić Sandrę by ta jej pomogła, oczywiście bez rezultatu. Ale to nie znaczy że sama była spokojna i w dobrym humorze. Zdawała sobie sprawę że ma już prawie dorosłą córkę i ukrywanie przed nią tak ważnej sprawy jak przeprowadzka nie było wcale dobrym pomysłem. I jeszcze ta cała sytuacja z ogłoszeniem... Ale razem z mężem na prawdę mieli ku temu poważne powody. Teraz jednak przez to wszystko czekała ich szczególnie ciężka rozmowa.

-Kochanie wracaj proszę szybko do domu. Ona już wie! Trzeba z nią wreszcie porozmawiać...-
Taką wiadomość wysłała zapracowanemu mężowi, po czym wróciła do swoich czynności.

Tymczasem Sandra wierciła się niespokojnie na łóżku, zastanawiając co ma w ogóle odpisać Aurelii. Ta też już zdążyła dać jej znać że czeka na jakieś informacje. Musiała przeczuwać że coś jest na rzeczy...

-Sandrine obudź się obiad na stole...- Tak pieszczotliwie nazywał ją tata na cześć bohaterki ich ulubionego filmu, który wspólnie oglądali kiedy była jeszcze mała. Dziewczyna musiała pewnie w końcu przysnąć, a oto pan domu dotarł wreszcie na miejsce.
-Taak... Już....- powiedziała zaspanym tonem przeciągając się.
-Tylko kiedy to wszystko się stało?- pomyślała spoglądając na zegarek.
-Idź się ogarnąć do łazienki i czekamy z mamą w salonie!- dodał tata otwierając okno przez które wpadła lekka ale odświeżająca poburzowa bryza. 

Gdy tylko wyszedł natychmiast wstała i doprowadziła się do porządku. Przebrała przepocone ciuchy i umyła twarz. A potem dołączyła do rodziców.
Ci jeszcze przez jakiś czas rozmawiali między sobą na jakiś inny temat, ale za chwilę chcąc nie chcąc zwrócili uwagę na zaspaną jeszcze 17-nastolatkę, która zamiast jeść bawiła się zupą jak jakieś małe dziecko.

-No co jest dlaczego nie jesz?- zapytała zaniepokojona mama.
-Nie mam ochoty- odpowiedziała Sandra -Wiesz dlaczego- dodała patrząc na nią bardzo wymownie.
-No dobrze myślę że czas sobie to wszystko wyjaśnić...- zaczął odważnie tata.
-Nareszcie!- nastolatka ożywiła się wreszcie nieco.
-Więc... znalazłaś dzisiaj nasze ogłoszenie w sieci, tak?- zapytał mężczyzna.
-A więc to jednak wasze! Ale dlaczego?! Źle nam tutaj?! Wiem że marzył wam się dom z ogrodem, ale to nie znaczy że i ja muszę tam mieszkać. Poza tym dlaczego zrobiliście to za moimi plecami?! Nie zgadzam się na to i już!- i maszyna ruszyła.
-Ale dziecko spokojnie- próbowała uspokoić mama -Tak masz rację wyprowadzamy się, ale sprawa jest bardziej skomplikowana niż myślisz.
-To znaczy?- Sandra zapytała już nieco spokojniejszym lecz nadal wzburzonym tonem.
-To znaczy że tata spodziewał się awansu, ale długo nie był pewny czy go dostanie- dodała kobieta.
-No i?- ciągnęła nastolatka.
-No i... nie mogliśmy ci powiedzieć wcześniej bo sami nie wiedzieliśmy na czym stoimy. Nie chcieliśmy mówić jednego a potem robić drugiego. A to ogłoszenie wystawiliśmy tak prewencyjnie. W razie czego. Zawsze przecież możemy odmówić ewentualnym zainteresowanym- skwitowała.
Nastąpiła chwila ciszy...
-I co odmówiliście?- zapytała brunetka.
-Nie bo póki co nikt odpowiedni się nie trafił. Ani do odmowy ani akceptacji-
-A macie zamiar?-
-Odmówić? To zależy od tych osób oczywiście...- odpowiedział tata gubiąc się nieco.
-Czyli jednak chcecie wynająć? Bez mojej zgody?! Ale to gdzie wy w ogóle macie zamiar się wyprowadzać?!-
-No... Już ci mówiliśmy że tata awansował i...-
-I chcecie sobie kupić większy dom tak? Gdzie?! W Sopocie?! Na Stogach?! W Juracie?! Gdzie jest lepiej niż tu?!- wykrzyknęła wstając już z miejsca.
-To nie tak kochanie, usiądź...- próbowała uspokoić matka.
-A nie! będę sobie właśnie stała!- odpowiedziała Sandra krzyżując dumnie ręce.
-To w takim razie przeprowadzimy tą rozmowę kiedy indziej. Bo widać nie jesteś dzisiaj do tego zdolna- zachował spokój ojciec.
-Ale... ja muszę wiedzieć!-odpowiedziała tracąc już nieco na pewności.
-No to pozwól nam na to!- poprosiła mama.
Znowu zapadła chwilowa cisza.
-No...- i zrezygnowana nastolatka usiadła -To mówicie. Tylko wszystko i od razu!-
Rodzice spojrzeli na siebie nie pewnie.
-No więc... Wiesz że tata przez ostatnie miesiące pracował wyjątkowo ciężko. Jakiś czas temu jego przełożony dał mu mocno do zrozumienia że może zostać przeniesiony. Dostanie tam lepsze stanowisko, wyższą pensję i służbowy dom. Taki o jakim zawsze marzyliśmy...-
-WY marzyliście- przypomniała dziewczyna.
-Tak masz rację MY. Ale dopiero przedwczoraj się dowiedziałem że dostaję tę nominację-
-Chcieliśmy ci to na dniach powiedzieć. Ale nie w taki sposób!- dodała czterdziestolatka.
Sandra wzięła głęboki oddech jednak nie okazała ani odrobiny wzruszenia. Tak jakby ktoś ją w tym momencie znieczulił na wszelakie uczucia. Zarówno pozytywne jak i negatywne.
-Ok... A gdzie ten dom?- zapytała nadzwyczaj spokojnie.
Naiwni rodzice pomyśleli że właśnie udało im się nawiązać z nią jakąś nić porozumienia i sytuacja ma szanse zakończyć się w jakiś pozytywny sposób.
-Wieesz... Pamiętasz jak się poznaliśmy? Twój tata był na nartach w Karkonoszach. Korzystał z usług pensjonatu mojej świętej pamięci babci. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, a on po raz pierwszy pokazał mi morze...- popatrzyli teraz na siebie z rozczuleniem. Jak gdyby nigdy nic.
-To ty nie byłaś nigdy wcześniej nad morzem?- zapytał zdziwiony tata.
-No jak to przecież ci mówiłam! Byliśmy biedni i...-
-A co to ma wszystko do rzeczy?!- przerwała tą sielankę ich kochana niewzruszona córeczka.
-No taak... Bo ja zawsze chciałam wrócić w te rejony i...-
-No przypominam że z Wałbrzycha w Karkonosze jest jeszcze kawałek...- tatuś próbował być tutaj zabawny.
-No ale ile daj spokój! Kiedyś myślałam nawet żeby zbudować tam po prostu domek letniskowy, ale...-
-Czy wyście poszaleli!- Sandra znów stała na równych dogach i tym razem siadać już nie zamierzała.
-Chcecie się przeprowadzać na drugi koniec Polski tylko dlatego że macie takie widzimisię? A ja?! A co ze mną?! Pomyśleliście w ogóle o tym?!- poczuła wtedy jak łzy napłynęły jej do oczu.
-Dziecko dobrze wiesz że tu nie chodzi o jakieś tam przyjemności, tylko przede wszystkim o pracę!- zbuntował się mężczyzna.
-A co źle ci tu było?! Awansów ci się zachciało?! Nie to mój dom i nie oddam go żadnym obcym! A teraz wychodzę i nie wiem kiedy wrócę! I opowiem wszystko babci!-
-Sandra!!- usłyszała za plecami ale teraz chciała być już tylko jak najdalej od nich.

Tak jak stała wybiegła więc z domu i choć było już po 18 postanowiła udać się na plażę. Przebiegła całą drogę od bloku przez park i w końcu wykończona padła na ciepły, acz wilgotny od kropiącego jeszcze deszczu piasek. I tam porządnie się rozpłakała. Dopiero po jakimś czasie udało jej się pozbierać na tyle że skontaktowała się z przyjaciółką, a ta natychmiast do niej dołączyła.

-I co teraz zrobisz?- zapytała wysłuchując całej historii, przytulając ją przy tym i głaszcząc przez cały czas.
-Nie wiem, ale na pewno nie wrócę teraz do domu. Może pojadę do babci...- stwierdziła ocierając ostatnie łzy. Nikt nie działał na nią tak kojąco jak jej kochana 'siostra'.
-Na Hel? No ale to chyba nie dzisiaj. Późno jest!-
-No niby tak... Ale ja nie chce tam wracać!-
-Hmm normalnie zaproponowałabym ci nocleg u siebie, ale sama wiesz... W nocy mama musi jechać po tych Szwedów. Nie będzie miejsca...-
-No wiem nie chcę ci robić kłopotu...-
-Ale czekaj już wiem!- ucieszyła się Relka
-Co takiego?!- Sandra podniosła z nadzieją głowę.
-Zrobimy sobie camping! Camping na plaży!-
-Zwariowałaś? Ale jak?!-
-Normalnie przecież już tak kiedyś zrobiliśmy nie pamiętasz?-
-No tak ale to było w większej grupie, na specjalnej plaży i w ogóle...-
-A teraz będziemy we dwie. Wielka mi różnica. Spokojnie! Damy sobie rade! Mam przecież ten fajny namiot z wbudowanym pompowanym materacem. Ten co się go automatycznie rozwija. Trzeba go tylko dobrze przymocować śledziami do ziemi, żeby wiatr nie porwał. Poza tym przyniesiemy twojego tableta, jakąś latarkę, kupimy sobie winko, dobre chipsy. Może załapiemy się na kąpiel w blasku księżyca? Zobaczysz będzie zajebiście!- To wszystko kończyła kiedy szły już powoli w kierunku domu.
-A co ze Szwedami?- 
-Spokojnie i tak pewnie od razu pójdą spać i nie wstaną do południa. Zdążę się jeszcze z nimi przywitać.
-A twoja mama nie będzie zła?- 
-Zrozumie. Przecież wiesz po kim odziedziczyłam swoją kreatywność- mrugnęła porozumiewawczo oczkiem.
-No to ok... Tylko ten tablet... Będziesz musiała po niego do mnie wejść...-
-I po piżamę i parę innych rzeczy które będziesz potrzebować. Tak wiem. Twoi rodzice postąpili może nie fair, ale jednak nie powinnaś im pozwolić zamartwiać się po nocach, prawda?- Relka była zawsze tak bardzo dojrzała w swoich poczynaniach.
-No... Masz rację, ale nie mów im gdzie będę na ciebie czekać i gdzie rozbijemy obóz. Powiedz za to żeby nawet do mnie dzwonili! I tak nie odbiorę!-
-Ok nie martw się. A... gdzie będziesz czekać?-
-Może na ławce niedaleko Biedronki? Skoro i tak musimy tam zajść...-

Zaraz potem dziewczyny rozstały się i Relka pobiegła do domu.

-Mamo wyjmij proszę mój namiot i plecak turystyczny!- krzyknęła od progu.
-Dobrze... A co się stało? Co z Sandrą?-
-No... jest tak zła na rodziców że nie zamierza wracać do domu-
-I co stwierdziłyście że rozbijecie namiot na plaży?-
-A skąd wiedziałaś?-
-A bo znam moją córeczkę. Płynie w tobie przecież krew Wikingów- puściła jej zabawne oczko. Często sobie w ten sposób z dziewczyny żartowała.
-Oj maamo...-prychnęła niby z przekąsem Aurelia, w tym czasie wyciągając na łóżko najbardziej potrzebne jej na ten moment rzeczy. Przy okazji opowiadając mniej więcej czego się dowiedziała.
-Rzeczywiście nie podoba mi się zachowanie jej rodziców. Mnie też nic nie powiedzieli i również mi szkoda że wyjeżdżają. Ale z drugiej strony Sandra nie powinna tak uciekać z domu...- podsumowała kobieta.
-No ale dobrze dobrze nie patrz już tak na mnie. Pakuj się i leć do niej. Tylko uważajcie tam na siebie i nie bądź jutro później niż o 10! Chciałabym żebyśmy chociaż śniadanie zjedli wszyscy razem. Poza tym potem będzie dzwonił tata i...-
-Dobra dobra będę na pewno! Dałabyś mi tylko parę groszy? Musimy sobie zapewnić jakiś prowiant na morzu- Relka uśmiechnęła się teraz do mamy najpiękniej jak umiała.
-Na morzu? Och ty córko marynarza! Już ci daję...- znowu zażartowała i wyszła po portfel. 
A kiedy Aurelia zaczęła już wychodzić, informując że udaje się teraz do rodziców Sandry, jej mama stwierdziła że też tam się z nią wybierze.

Chwilę później obie stały już pod drzwiami odpowiedniego mieszkania.
-Och Aurelia?! To ty! Na pewno wiesz co z Sandrą?! Powiedz proszę!- od progu przywitała ją zmartwiona mama dziewczyny.
-Tak... Możemy wejść?-
-Oczywiście proszę. A co to za plecak?-
Aurelia zdjęła z siebie ciężki górski tobół i obie z mamą wytłumaczyły całą sytuację.
-Nie musicie się bać nasze dziewczynki są przecież bardzo odpowiedzialne i wiedzą co robią. Poza tym myślę że Sandra tego potrzebuje-
-No dobrze to ja zaraz pójdę przygotować tą piżamę i ubrania na zmianę w razie czego- stwierdziła nie pewnie rodzicielka zagubionej nastolatki.
-Ale to gdzie ona teraz właściwie jest?- zapytał ojciec.
-Czeka niedaleko. Zaraz pójdę się z nią zobaczyć-
-To dajcie chociaż znać że jesteście już razem- poprosił.
-Nie ma sprawy wujku-
-Dobrze. Tutaj macie parę groszy na jedzenie. A i jeszcze kochanie w szafie w przedpokoju powinny być latarki na głowę i apteczka. Tam gdzieś w tym naszym górskim sprzęcie- poinformował jeszcze  żonę mężczyzna.
-Nie trzeba na prawdę poradzimy sobie. No ale dobrze to wezmę chociaż te pieniądze...-
-Relko, posłuchaj przekaż to Sandrze. My do końca nie wiedzieliśmy jak ona na to wszystko zareaguje i rozumiemy że jest związana z tym miejscem. To dla nas równie trudne. Dlatego je tylko wynajmujemy, a nie sprzedajemy. Sandra ma dopiero 17 lat jesteśmy więc za nią jeszcze odpowiedzialni i nie wyobrażamy sobie żeby została tutaj sama. Przynajmniej dopóki nie stanie się pełnoletnia. Wtedy może robić co chce.
-Wtedy będzie mogła tu wrócić?- 
-Tak wtedy tak. Oczywiście wolelibyśmy żeby to przy nas skończyła chociaż liceum. No ale jeśli aż tak będzie tęsknić...-
-Ale dlaczego wy w ogóle wyjeżdżacie?! Wiem że chcieliście wybudować sobie tam domek ale... dlaczego aż takie decyzje?!- rozłożyła ręce mama Relki.
-No Aurelia ci już pewnie mówiła że dostałem awans...- 
-No tak ale czy to jest tego wszystkiego warte?- kobieta nie owijała w bawełnę.
-Obawiam się że nie mieliśmy innego wyjścia- stwierdziła jej gospodyni.
-Jak to?- Aurelia i jej mama w tym momencie równo wypowiedziały to samo zdanie.
-Prawda jest taka że miałem do wyboru awans, albo zwolnienie. Tu nie było innej możliwości.
-Sandra nic mi nie mówiła...- nastolatka spuściła w tym momencie wzrok.
-No nie mówiła bo nie wiedziała. Nie dała nam powiedzieć. Zresztą to na prawdę skomplikowane- zakończył mężczyzna.
-Kochanie powiedz jej tylko że naprawdę chcemy z nią dojść do jakiegoś porozumienia. Niech jutro wróci, porozmawia i da nam jeszcze jedną szanse- z tego wszystkiego aż zaszkliły jej się oczy i obie panie wylądowały w swoich uściskach.
-Dobra dość tego! Relka leć do Sandry, ona nie może być teraz sama. A my tu sobie jeszcze po babsku pogadamy- ostatecznie rozporządziła jej mama.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 1. Gdzieś w Trójmieście...

Wstęp